Twój niezbędnik
Powrót do "Archiwum"

2014.12.15 – Halina Szotek – Obrzędowość na Śląsku Cieszyńskim

17 grudnia 2014

„OBRZĘDOWOŚĆ NA ŚLĄSKU CIESZYŃSKIM” cz.II.

Po raz piąty Halina Szotek, mieszkanka Skoczowa, a z pochodzenia Jaworzanka przyjechała na posiady, żeby kontynuować rozpoczęty w 2013 roku temat obrzędowości na Śląsku Cieszyńskim. Poprzednio Halina Szotek gościła u nas w 2010r. z wykładem o Janie Łysku, w 2011r. przedstawiła Jaworze na szlakach komunikacyjnych, w 2012r. omówiła życie społeczno kulturalne na Śląsku Cieszyńskim od 1863 do 1918, a w 2013r. mówiła o obrzędowości od kolebki do grobu.

Halina Szotek rozpoczęła swoją opowieść o życiu człowieka od dzieciństwa. W XIX wieku rodziny były bardzo liczne mówiło się, „że co rok to prorok, a jak przestępny to dwa”, z czego niewiele dzieci dożywało do pełnoletniości. Rodziny żyły bardzo biednie powszechnie uważano „że skoro Bóg doł dziecka to i do na dziecka”, w dzisiejszych czasach takie myślenie uważa się za staroświeckie i najpierw rodzice chcą osiągnąć pewien status materialny, a dopiero później ewentualnie myślą o potomstwie. Kobieta będąca w ciąży była nazywana brzemienną lub będącą w stanie błogosławionym. Młoda kobieta zostawała przyjęta do grona mężatek jakoby dwa razy, pierwszy raz podczas oczepin na weselu, a drugi raz gdy urodziła potomstwo. Na młode kobiety była wywierana presja aby urodziła dziecko co dawało jej status prawdziwej kobiety oraz przysparzało rąk do pracy w gospodarstwie. W dawnych czasach były dwie formy „zapłaty” za pannę młodą pierwszą był posag, w który rodzice wyposażali pannę młodą, drugim było wiano, „za wianek”, który płacili rodzice pana młodego rodzinie panny młodej za stratę córki (rąk do pracy w gospodarstwie). Podczas ciąży kobiecie nie wolno było robić różnych rzeczy m.in.:

– patrzeć na brzydkie rzeczy bo brzydkie rodzi brzydkie i mogło urodzić się nieładne dziecko,

– kobieta nie mogła się przestraszyć aby dziecko nie było bojaźliwe,

– nie było wolno dotykać psów, kotów oraz zajęcy i królików,

– nie było wolno patrzeć i łapać myszy,

– nie mogła być świadkiem przemocy,

– nie powinna pożyczać pieniędzy,

– nie mogła patrzeć w lustro aby nie ujrzała szatana,

– wieczorem nie powinna jeść obfitych posiłków,

– nie mogła zakładać korali, łańcuszków lub innych wisiorków.

O kobiety w ciąży należało dbać, dowartościowywać je aby dziecko było takie jak kobieta przy nadziei. Wszystkie powyższe zakazy i nakazy wynikały z magii splatając się z wiarą chrześcijańską i były podyktowane tylko i wyłącznie dbaniem o dobro matki i dziecka. W tamtych czasach kobiety rodziły w domach z pomocą „hebamy” lub „babiculi”, które w Monarchii Austryjackiej od połowy XVIII wieku musiały mieć ukończone specjalne kursy pozwalające na wykonywanie „zawodu położnej”. Po narodzinach położna robiła znak krzyża na czole nowo narodzonego dziecka następnie kąpała go i ubrała. Woda z pierwszej kąpieli nie mogła być wylana byle gdzie. Wodę z kąpieli dziewczynki należało wylać pod krzak róży lub pod inny kwiat aby uroda z kwiatu przeszła na nowo narodzoną dziewczynkę. Po kąpieli chłopca wodę należało wylać pod młode drzewko aby wraz z nim dziecko rosło zdrowe i silne. Po tych czynnościach pierwszą osobą, która brała dziecko na ręce był ojciec, który tym gestem uznawał dziecko za swoje, przytulał je, wykonywał znak krzyża na czole dziecka, następnie kładł je na podłodze w pobliżu pieca mówiąc następujące słowa: „pamiyntej kaj je twój dóm”. Po ojcu reszta domowników w kolejności od najstarszego brała dziecko na ręce potwierdzając jego przyjęcie do rodziny. Dziecko do czasu chrztu leżało w koszyku oraz należało je bardzo dobrze pilnować aby nie zostało podmienione przez szatana dopiero po chrzcie można było dziecko umieścić w kolybce. Po narodzinach sąsiedzi przychodzili do matki z nowiydzkom przynosząc matce kury, kurczaki, gołębie, czerwone wino dary te miały pomóc wrócić kobiecie do zdrowia i formy z przed porodu. W tamtych czasach częste były również zgony kobiet w czasie porodu oraz zgony dzieci w czasie porodu lub w latach niemowlęctwa, szacuje się że było ok. 20% takich przypadków. Po zgonie dziecka nie należało płakać gdyż „poszło do aniołków”. Ludzie w tamtych czasach uważali „że Bóg doł, Bóg wziył”.

Chrzest odbywał się po upływie od dwóch do sześciu tygodni. Rodzicami chrzestnymi nie powinni być narzeczeni lub młode małżeństwo, młode osoby oraz kobiety w ciąży. Na rodziców chrzestnych proszono najczęściej szanowanych i zamożnych obywateli np. rechtora. Dziecko do chrztu ubierano dziewczynkę na różowo a chłopca na niebiesko. W czasie chrztu dziewczynkę trzymał ojciec chrzestny, a chłopca matka chrzestna. Rodzice chrzestni biorąc dziecko od rodziców mówili „ bierymy poganina przyniesymy chrześcijanina”. Do kościoła wchodzili bocznymi drzwiami ponieważ dziecko było nieochrzczone czyli było poganinem. Prezenty otrzymane przez dziecko po chrzcie były jego i tylko jego własnością, której nie można było pod żadnym pozorem dziecku zabrać. Imię dziecku nadawano zwykle takie jakie było w kalendarzu w dniu jego narodzin lub takie jak było następne w kalendarzu. Dzieciom, które miały dziedziczyć gospodarstwo nadawano tzw. imiona rodowe. Po chrzcie dziecko przekładano do kolybki aby było dobrze wykolybane i w przyszłości nie było spórne abo dociyrne. W przypadku gdy dziecko płakało matki dawały im do ssania tzw. waczki . Były to woreczki wypełnione cukrem lub makiem, a skrajnych przypadkach moczono je w wódce. Przyjęte było aby dziecko karmić piersią jak najdłużej nie krócej jednak niż rok. W wieku XVII do XIX przeważały rodziny wielodzietne, wynikało to z tego iż było potrzeba dużo rąk do pracy w polu i wyżywienia rodziny. W rodzinie była ustalona hierarchia starsze rodzeństwo opiekowało się młodszym. Według ówczesnych wierzeń nie należało dziecku obcinać paznokci tylko matka je obgryzała, również nie było można obcinać dziecku włosów przed skończeniem przez niego roku aby wraz z włosami nie obciąć rozumu. Włosy po obcięciu należało spalić aby nie dostały się w ręce sił nieczystych. Wierzono również że dziecko powinno zacząć chodzić ok. roku czasu po urodzeniu. Mówić powinno zacząć jak najszybciej. Po upływie roku od urodzenia rodzice organizowali specjalne uroczystości, których najważniejszą częścią była msza z okazji ukończenia przez dziecko roku, w której uczestniczyli rodzice, rodzice chrzestni oraz rodzina. Po powrocie do domu z mszy na stole kładziono: książkę, różaniec, węgiel, ziemię i kieliszek aby sprawdzić czym będzie w przyszłości dziecko. Jeżeli dziecko chwyciło książkę to będzie uczonym, jeżeli chwyciło różaniec to będzie księdzem, jeżeli chwyciło węgiel to będzie górnikiem, jeżeli chwyciło ziemię to będzie rolnikiem, jeżeli chwyciło kieliszek to będzie pijakiem. Wierzono również, że nie można przyszywać urwanego guzika gdy dziecko jest ubrane „ bo zaszyje mu się rozum”. Wysoka śmiertelność wśród dzieci wynikała z m.in. z braku należytej opieki medycznej oraz wypadków wynikających z niedopilnowania przez opiekunów. Na zakończenie prelegentka odczytała trzy opowiadania o tamtych czasach. Dwa opowiadania pt. „Podciep” i „Krzciny” z książki Jana Drechslera pt. „Legendy Skoczowa i okolic”, oraz jedno opowiadanie pt. „Podażóne krzciny” z książki Anieli Kupiec pt. „Po naszymu pieszo i na skrzidłach“.

Po wysłuchaniu tych wszystkich bardzo ciekawych informacji prezes Ryszard Stanclik w związku z nieobecnością Haliny Szotek na uroczystościach jubileuszu XXX-lecia TMJ wręczył naszemu gościowi dyplom podziękowanie za trud wygłaszania prelekcji na naszych posiadach.

Dyplom dla zasłużonego członka Towarzystwa otrzymał również Roman Rucki, który nie mógł być obecny na obchodach jubileuszu XXX-lecia TMJ.

Po wysłuchaniu wykładu Haliny Szotek można było obejrzeć wystawę prac Anny Brudny wykonanych haftem gobelinowym, a także porozmawiać przy kawie i kołoczu.

Następne posiady odbędą się w miesiącu marcu, a w styczniu lub lutym w zależności od pogody zapraszamy Państwa na kulig.

Szczegółowy Plan Posiad na 2015 rok opublikowany zostanie w Echu Jaworza oraz będzie wywieszony na tablicy informacyjnej obok sklepu Lewiatan w centrum Jaworza.

Marcin Biłek